Dolina Baryczy rowerem – w krainie ptaków

Dolina Baryczy rowerem to wiosenno-letnia przyjemność, która dla turystów rowerowych oznacza przede wszystkim region fajnych ścieżek rowerowych poprowadzonych po obrzeżach miast i wiosek. Tym samym stanowi równoznacznik spokojnej oraz bezpiecznej jazdy z wglądem w dziki świat i dla miłośników przyrody jest to również cenne miejsce obserwacyjne.

Dolina Baryczy to bowiem taki region, w którym od wiosny do jesieni mieszka pomiędzy 100-200 gatunków ptaków. Co krok, a raczej – co obrót korbą – chaszcze, stawy i mokradła doliny Baryczy narzucają się nagłymi szelestami, pluskami, trzepotaniem i skrzekiem, piskiem lub gęganiem. Uzupełnia je wyraźny, jednostajny rechot, który potrafi zdominować myślenie. I chwała mu za to.

Jeden lub nawet dwa dni pobytu to niewiele czasu na wyczerpującą obserwację, a jest czemu się przyglądać. Na licznych stawach pływają tutaj nieme i krzykliwe łabędzie, łyski, perkozy, w mokradłach brodzą białe i siwe czaple, czarne i białe bociany. Na brzegach współżyją ze sobą kaczki krzyżówki i gęgawy, a nad głowami fruwają mewy śmieszki. Jest więc i do kogo  zagadać. Rowerowa infrastruktura oraz niewielkie natężenie ruchu samochodowego na większości dróg sprawiają, że jest też jak głębiej odetchnąć i można sobie beztrosko sunąć przez leśno-łąkowy krajobraz.

Dostrzegalny staje się on zaraz przy styku województwa wielkopolskiego oraz dolnośląskiego, gdy płaskie i rolnicze terytorium południowej Wielkopolski zamienia się w bardziej swobodne i nieokiełznane przez człowieka tereny. Bo nieco ponad 87 tysięcy hektarów łąk, lasów, pól, stawów, mokradeł i bagien zajmuje Park Krajobrazowy Dolina Baryczy (największy w Polsce). W jego obrębie zostało utworzonych 5 rezerwatów przyrody chroniących cenne w skali europejskiej ekosystemy. Rezerwat Stawy Milickie jest największym na naszym kontynencie kompleksem stawów rybnych, dzięki którym żyją tu także liczne gatunki płazów, ptaków i ssaków. Sama rzeka Barycz liczy 133 km długości, a rozległe podmokłe tereny wokół niej są konsekwencją bardzo niskiego spadku rzeki. Charakteryzuje ją też zjawisko bifurkacji, polegające na braku określonego kierunku w górnym biegu. Poprzez to Barycz uchodzi zarówno do Odry, Ołoboku i Prosny.

W Dolinie Baryczy byliśmy do tej pory aż cztery razy i przepedałowaliśmy tu już łącznie ponad 330 kilometrów, korzystając zarówno ze ścieżek rowerowych, jak i z dróg samochodowych. Z każdą kolejną wizytą widzimy jak sieć szlaków rozrasta się, a przy bardziej ruchliwym asfalcie pojawiają się kolejne ścieżki łączące sąsiednie miejscowości. Rozrost infrastruktury jest więc niezaprzeczalnym faktem, dlatego jazda po Dolinie Baryczy staje się jeszcze bardziej przyjemna.     

Mijane miejscowości

Na południowym skraju Zielonej Wsi i Czarnego Lasu (kraniec południowej Wielkopolski) zaczyna się inny świat. Ściana lasu odgradza ostatnie zabudowania, a za kilka kilometrów po jego drugiej stronie pojawiają się pierwsze stawy, trzcinowiska, mokradła i podmokłe łąki. Nie jest to jedyna taka „brama” wjazdowa do Parku Krajobrazowego Dolina Baryczy – podobne wrażenie nagłej zmiany krajobrazu oraz atmosfery towarzyszy, kiedy innym razem przyjeżdżamy od strony wioski Sowy oraz Białykał.

– Przepraszam, że co? Od jakiej wioski? – zapytałby ktoś.

Ano właśnie. Nie dość, że biały, to jeszcze nakazuje pisać się łącznie. Nie mamy zamiaru dociekać pochodzenia tej nazwy, która wyróżnia się na tle „schludnie” brzmiących Nowych Domów, czy Zielonej Wsi. Lub na tle nawet innych nieco absurdalnych Jamnika, Szarlotki i Niezgody, które leżą w okolicy.

W każdym razie jedno jest pewne – mijane okolice charakteryzuje atmosfera spokoju lub czasami nawet atmosfera utopijnego końca świata, którego nie dosięgają żadne niepokoje. A swoim opieszałym nurtem podkreśla to jeszcze Barycz, którą można przeciąć m.in. w równie leniwej wiosce Łąki. Ponadto od czasu do czasu jazdę urozmaicają niewielkie, chociaż całkiem długaśne podjazdy (~0.5-2.0 km), a można i zahaczyć o wieś Świebodów, z której pochodzi trzykrotny złoty medalista mistrzostw świata w kolarstwie szosowym Ryszard Szurkowski.

Nieco bardziej dynamicznie jest zaś w Miliczu, czyli miejskim centrum doliny Baryczy. Jako miasto powiatowe jest ono bardziej ruchliwe i zboczenie do centrum stanowi pewien kontrast dla swobodnej jazdy po okolicach. Jednocześnie jest ono przyjazne rowerzystom, a rynek znajduje się nieopodal szlaku rowerowego biegnącego po obrzeżach Milicza (szlak trasą dawnej kolei wąskotorowej, który opisujemy w dalszej części tekstu), więc dojazd w to miejsce zajmuje kilka minut.

Warto odwiedzić centrum Milicza ze względu na XVIII-wieczny kościół rzymskokatolicki (od 1945 roku, pierwotnie kościół ewangelicki) im. Andrzeja Boboli z wysoką, 46-metrową wieżą. Charakterystyczną czarno-białą elewację tworzy tu drewniany szkielet wypełniony cegłą i konstrukcja ta nosi nazwę muru pruskiego. Niedaleko od miasta, bo w miasteczku Sułów również można zobaczyć katolicką świątynię o konstrukcji szkieletowej. Tym razem jest to kościół Matki Boskiej Częstochowskiej, który został zbudowany na mniej popularnym ośmiokątnym planie, co nadaje mu oryginalności. Na trasie mijamy również wioskę Radziądz z barokowym kościołem św. Karola Boromeusza, który tutaj mocno wyróżnia się z prowincjonalnej zabudowy, spośród bram i podwórek.

Stawy Milickie

Z myślą „byle nad stawy” mijamy leśny odcinek z Czarnego Lasu do Nowych Domów. Nad wąskim asfaltem domykają się korony przeciwległych drzew, tworząc zacieniony tunel. Na skraju lasu, w trawach dostrzegamy czaple i czym prędzej pedałujemy do Zielonego Domu, żeby na skrzyżowaniu wjechać na wojewódzką w kierunku Radziądza. Podoba nam się kościół, ale niestety nie wygrywa z wizją Stawów Milickich, które według mapy już za moment mają wyłonić się po obu stronach drogi.

Dojeżdżamy nad Stary Staw, a rozległy zbiornik odbija niebo i karmi gromady łabędzi, białych i siwych czapli. Do żółtych sakw zlatują się motyle, brzęczą muchy, grzeje słońce. Ruch jest niewielki, dlatego słyszymy wyraźnie echa kreków, skrzeków i plusków, jednak dopiero kiedy wjeżdżamy pomiędzy kompleks stawów po drugiej stronie drogi wojewódzkiej, odkrywamy prawdziwy urok rezerwatu. Czujemy się jak turyści, którzy podróżując po mieście ptaków, wjechali do dzielnicy, gdzie właśnie odbywa się sjesta. Mieszkańcy siedzą na werandach swoich siedlisk i od niechcenia przeciągają wzrokiem po obiektach przesuwających się na linii wzroku. Leniwa ignorancja kaczek sprawia, że najchętniej rozsiedlibyśmy się obok nich i zagadali o pogodzie, ale przecież poza znanymi krzyżówkami łącznie spotkano tu ponoć jeszcze prawie 200 innych gatunków.

Dlatego pedałujemy za Milicz nad kolejny kompleks Stawów Milickich (tym razem kompleks Stawno). Pomiędzy Słonecznym Stawem Górnym a Wilczym Dużym i Małym prowadzi droga wyłożona kostką brukową. Obowiązujący zakaz dla samochodów sprawia, że jest to świetne miejsce dla rowerów, deskorolek, rolek, nordic walkingu albo najzwyczajniejszego spaceru.

Rozglądamy się na wszystkie strony. Przed nami prosta jak strzała i zupełnie pusta droga. Po lewej drzewa i krzaki, a za nimi rozległy staw. Po prawej drzewa i krzaki, a za nimi rozległy staw. Nie ma ludzi, w chaszczach buszuje kot, w powietrzu mewy, pod wodą ryby i żaby, a na niej ptaki. Skrzeczą, kwaczą, awanturują się. Trudno powiedzieć, żeby panowała cisza, a mimo to, jest tutaj spokój. Z głowy ulatują zbędne myśli i pozostają jedynie audiowizualne wrażenia o jazgoczących gromadach.

Szlak rowerowy trasą dawnej kolei wąskotorowej

W miejscowości Sułów swój początek bierze ścieżka rowerowa trasą dawnej kolejki wąskotorowej obecnie nosząca nazwę ścieżki rowerowej im. Ryszarda Szurkowskiego (dla podkreślenia faktu, że pochodził z tutejszych okolic). Kolej w przeszłości kursowała na linii wschód – zachód od Milicza, transportując mieszkańców okolicznych miejscowości do i z pracy oraz szkoły. Łączyła poszczególne wioski pozbawione utwardzonych dróg dojazdowych, ale z decyzji poznańskiego PKP przestała funkcjonować w 1991 roku.

Dwudziestokilometrowa trasa rozpoczyna się w Sułowie przy parkingu ze starym wagonem i prostokątnym białym znakiem z wypisaną czarnymi literami nazwą stacji. Przebiegowi całej ścieżki towarzyszą także inne znaki infrastruktury kolejowej, a ponadto słupki hektometrowe oraz tablice informacyjne na poszczególnych przystankach – potencjalnych miejscach postoju wyposażonych w miejsca odpoczynku.

Do wioski Pracze wiedzie asfaltowy pas poprowadzony wzdłuż leśnej gruntowej drogi, który po około dwóch kilometrach wyprowadza nas z lasu pomiędzy pola. Przecinamy polną drogę i odbijamy w lewo na dalszy ciąg ścieżki podążający wzdłuż skraju wsi. Nazwa założonej w XIV wieku wioski nie jest tu przypadkowa, bowiem jej ówcześni mieszkańcy zajmowali się praniem ubrań dla grodu w Miliczu. Następnie za Praczami wjeżdżamy na szuter i odkrywamy uroki „zapleczy” kolejnych mijanych miejscowości oraz cieszymy się urodą otoczenia.

Na obrzeżach Milicza (miasto powiatowe i miejskie centrum w obrębie parku krajobrazowego) na rowerzystów czeka największa stacja, tzw. Minipark Edukacyjny. Na rozległym placu funkcjonuje siłownia zewnętrzna, plac zabaw, znajdują się zarybione oczka wodne, duże akwarium, tablice edukacyjne, miejsca odpoczynku oraz samoobsługowy serwis dla rowerów.

Dalszy odcinek trasy, również poprowadzony skrajami miejscowości po gruncie lub szutrze, wiedzie do Grabownicy, zwanej Ptasią Wioską. Cała wieś znajduje się na terenie rezerwatu Stawy Milickie, dlatego jeden z końcowych odcinków wyposażony został w szlaban i oznaczony informacją o braku przejazdu w okresie lęgowym ptaków (15 kwietnia – 31 maja). Mijamy ostatnią stację, a kilkaset metrów za nią, dojeżdżając do stawu Grabownica, mijamy też ostatni słupek hektometrowy. Ścieżka trasą dawnej kolei wąskotorowej jest godna uwagi i głównie może trafiać w rowerowe potrzeby rodzin z dziećmi oraz osób lubiących rekreacyjną jazdę. Sprzyja temu bezpieczne odgrodzenie od ruchu samochodowego, czy wręcz odsunięcie biegu ścieżki od dróg, ponadto stacje zachęcające do postojów co kilka kilometrów.

Na południe od wsi Grabownica (około 2 kilometry od ostatniej stacji na szlaku) znajduje się jeszcze drewniana wieża widokowa. Liczy 13 metrów wysokości i posiada trzy poziomy. Dla naszego amatorskiego birdwatchingu to luksus, bo patrząc z tak dużej wysokości, nie musimy stawać na palcach, ani podskakiwać. Poza tym panorama, która rozpościera się z wieży przed obserwatorem jest chyba najładniejszym widokiem w dolinie Baryczy, jaki nam się objawia.

Gruby pas trzcin na pierwszym planie ustępuje wyschniętym plamom ziemi i błękitnym jak niebo rozlewiskom. Na horyzoncie rozciąga się las, pomiędzy trzcinami i wodą poruszają się małe białe i siwe kropki w poszukiwaniu pożywienia. Żadnych słupów ani drutów – zapewne ptasie „żyć, nie umierać”. Stamtąd zaś tą samą drogą wracamy do Sułowa, mając w nogach na samej tylko ścieżce przejechanych 40 zdrowych kilometrów w wyciszającym i ładnym otoczeniu.

Informacje praktyczne

Dolina Baryczy jest fajną opcją na rowerowy weekend. Z bliższych okolic można przyjechać bezpośrednio rowerem lub samochodem i ten drugi zostawić na bezpłatnym, niestrzeżonym parkingu na obrzeżach Sułowa (przy początku szlaku trasą dawnej kolejki wąskotorowej). W obrębie parku krajobrazowego można również znaleźć sporo miejsc noclegowych o zróżnicowanym charakterze.

W Miliczu można skorzystać z hotelu, natomiast w jego okolicach zarówno z agroturystyki, jak i domków letniskowych. Ponadto np. w Miłosławicach (między Sułowem a Miliczem) działa godne polecenia pole namiotowe, z którego kilka lat temu sami korzystaliśmy. Noclegi można znaleźć także m.in. w Praczach, Sułowie, Rudzie Sułowskiej oraz w mniejszych wioskach w okolicy stawów, gdzie czasem funkcjonują też smażalnie ryb.

Na szlaku rowerowym co kilka kilometrów znajdują się miejsca postojowe z ławkami do wypoczynku. Zaopatrzenie lub przerwę na obiad lub kawę w trakcie trasy można zrobić w Miliczu, w jednej z co najmniej kilku miejskich restauracji albo w smażalniach ryb przy stawach.

Jakość nawierzchni w dolinie Baryczy jest zróżnicowana, jednak dostępna raczej dla każdego roweru. Na większość tras składają się boczne i spokojne drogi samochodowe, z kolei opisany szlak rowerowy to mieszanka asfaltów i twardego gruntu.

W Duecie po Świecie

Dodaj komentarz