Wyprawa rowerowa dookoła Polski w pigułce. Informacje praktyczne

Wyprawa rowerowa dookoła Polski jest i zawsze będzie jedną z najfajniejszych podróży w naszym życiu. Zrealizowaliśmy ją latem 2014 roku jako podróż poślubną i nie zamienilibyśmy na żadną inną. Bo bujna przyroda, bo Bałtyk, Karpaty, Sudety. Dziesiątki wspomnień z dzieciństwa. Bo wieś ze starym GS-em, ceglany kościół albo cerkiew na pograniczu. 

Przełęcz nad Łapszanką 943 m n.p.m. (woj. małopolskie) z pięknym widokiem na Wysokie Tatry. Lipiec 2014

I my w tym wszystkim jak pępki świata – bo na rowerze nie uciekniesz od świata. Nie uciekniesz od siebie ani od tego, co Cię otacza. Ciągle jesteś w centrum wrażeń, które oferują wspomnienia oraz okolica – czy tego chcesz, czy nie. Mimowolnie wąchasz siano, czujesz deszcz na nosie i każdą nierówność terenu zapisujesz w pamięci mięśnia zadkowego 🙂 Wyprawa rowerowa dookoła Polski to z pewnością przygoda dla ludzi, którzy kochają życie. Lub dla tych, którzy chcą je pokochać.

Trzeba jej się trochę poddać, ale wcześniej nieco zaplanować całe to przedsięwzięcie. W bieżącym poście opiszemy wiele zagadnień związanych z organizacją oraz realizacją rowerowej eskapady dookoła Polski. No to jedziemy 🙂

Opcje trasy

Trasa wyprawy jest jedną z pierwszych kwestii, o której myślimy, kiedy zaczynamy wyobrażać sobie podróż. W przypadku wyprawy dookoła Polski opcje są tylko dwie (jedziesz zgodnie z ruchem wskazówek zegara albo w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara), choć kształtów trasy może być nieskończenie wiele i pewnie większość sakwiarzy pojechało i pojedzie swoje indywidualne pętle. A więc wzdłuż granic, szlakami rowerowymi, od atrakcji do atrakcji, na czas, w celu dystansowej życiówki, odwiedzanie zamków, czy może podróż sentymentalna? Motywów przewodnich wyprawy może być wiele!

Jeżeli ktoś nie ma własnego pomysłu ani preferencji, to PTTK stworzyło regulamin rajdu kolarskiego dookoła Polski. Poza dowolną trasą liczącą nie mniej niż 1.800 km (tzw. mały rajd) przewiduje trasę prowadzącą przez odgórnie wyznaczone punkty kontrolne (tzw. duży rajd). Regulamin oraz wykaz punktów kontrolnych do czytania na stronie internetowej PTTK → Rajd kolarski „Dookoła Polski”.

Dla nas wyprawa była zarówno powrotem w miejsca zapamiętane z dzieciństwa, jak i odwiedzaniem tych zakątków, których wcześniej nie udało się nam zobaczyć. Bardzo istotnym czynnikiem był również psychiczny komfort, dlatego kształt naszej trasy determinował również przebieg bocznych dróg. Poza tym nie trzymaliśmy się sztywno granic, a nasza pętla wyglądała w ten sposób:

Startowaliśmy i kończyliśmy trasę w Skwierzynie, w województwie lubuskim na zachodzie kraju. Na początek wybraliśmy kierunek północny, skąd udaliśmy się przez wybrzeże, Warmię oraz Mazury na wschód, a potem wschodnią ścianą zmierzaliśmy na południe. Taki wybór podyktował nam rozsądek, podpowiadający, że przed wjazdem w góry dobrze będzie pokonać już dość znaczny dystans i mieć za sobą długotrwały trening oraz jak najwięcej dobrych, rowerowych doświadczeń. Dzisiaj nie miałoby to dla nas większego znaczenia, ale wyprawa rowerowa dookoła Polski była naszą pierwszą rowerową podróżą – dlatego na samym początku nie chcieliśmy rzucać się na głęboką wodę ani narażać na zniechęcenie.

Drogi

Spokojnie i po dziurach, czy tranzytem i wśród tirów? Wobec takiego dylematu w 90% przypadków wybieraliśmy opcję pierwszą. Co nas wytelepało, to nas wytelepało, ale przynajmniej pogadać było można, nacieszyć się okolicą i przede wszystkim – nie stresować, nie narażać zdrowia. Tym samym bardzo rzadko korzystaliśmy z tzw. krajówek, aby unikać intensywnego ruchu.

Spośród kilku kategorii dróg w Polsce, najbardziej przyjazne dla rowerzystów są drogi gminne oraz powiatowe, czasem również drogi wojewódzkieKrajówki to miejsca, gdzie bardzo często jazda rowerem jest nieprzyjemna, a czasami wręcz niebezpieczna. Dwie pierwsze kategorie dróg (gminne oraz powiatowe) zazwyczaj charakteryzuje niewielki lub umiarkowany ruch samochodowy, gdzie można spokojnie pedałować i cieszyć się otoczeniem. W atlasie samochodowym Polski zaznaczane są jako białe linie różnej szerokości (im węższa droga, tym niższa w kategoryzacji, co może oznaczać również gorsze warunki utrzymania i co za tym idzie – gorszą nawierzchnię). Na mapach nie posiadają numeracji.

Na drodze wojewódzkiej 897 (województwo podkarpackie), odcinek Cisna – Komańcza

Drogi wojewódzkie na mapach mogą być zaznaczane żółtą (np. w atlasie samochodowym) albo białą (np. Google Maps) linią, ale zawsze posiadają trzycyfrową numerację. Ruch bywa umiarkowany, choć równie dobrze bywa natężony. Na drogach krajowych (oznaczane dwucyfrowymi liczbami, na mapach często przedstawiane za pomocą czerwonej lub żółtej linii) prawie zawsze jest tłoczno, bo to jedne z głównych ciągów komunikacyjnych sprzyjające w miarę szybkiemu przemieszczaniu się.

Niekiedy w sprawy bezpieczeństwa rowerzysty wmieszane są takie kwestie jak dzień tygodniapora dnia, pora rokugęstość zaludnienia, obecność alternatywnych tras w okolicy lub bliskość większych miejscowości. Przykładowo najlepsza do naginania krajówką jest niedziela, kiedy z krajobrazu drogowego znika większość ciężkiego ruchu oraz ludzie spieszący się załatwiać swoje sprawy. Ale z drugiej strony taka strategia może się nie sprawdzić w wysokim sezonie np. przy wybrzeżu, kiedy tłumy w niedziele wyjeżdżają do domu a inne z domu dopiero co przyjeżdżają.

Krajówki bywają też bezpieczniejsze o świcie, ale już z pewnością stają się bezczelnie nieprzyjazne w godzinach szczytu. Wyprzedzanie na trzeciego, wyprzedzanie bez zachowania odległości, na podwójnej ciągłej, na zakrętach itd. to niestety częste praktyki, w których sakwiarz traktowany jest jak przeszkoda do zepchnięcia na pobocze, a nie jako pełnoprawny użytkownik drogi. Ale sznurki pędzących samochodów zdarzają się również na drogach wojewódzkich – zwłaszcza na odcinkach przebiegających w pobliżu dużych miast lub w regionach gęsto zaludnionych. Drogowych horrorów podczas wyprawy było przynajmniej kilka. Przykładowo odczuwaliśmy go na drodze krajowej nr 22 z Czarlina do Malborka (połączenie z dużym miastem i dodatkowo brak alternatywnej trasy na tym odcinku – jedyny w okolicy most na Wiśle), na drodze wojewódzkiej nr 214 Wicko – Łeba (brak alternatywnej trasy, natężenie turystów) oraz na różnej kategorii drogach na południu Śląska (wysoka gęstość zaludnienia).

W dzisiejszych czasach nietrudno jest zdobyć informacje na temat sytuacji drogowej na drugim krańcu Polski, dlatego polecamy planowanie trasy wyprawy w oparciu o Google Maps (sami korzystaliśmy z tej pomocy). Dzięki nim możemy uzyskiwać duże zbliżenia obejmujące nawet lokalne dróżki, których nie ma na papierowych mapach, a uruchamiając widok satelitarny, jesteśmy w stanie ocenić np. szerokość danej drogi (np. ilość pasów). Co więcej, podgląd Google Street View daje nam pogląd na to, jak dane miejsce wygląda w rzeczywistości (jaki był stan nawierzchni oraz ruch samochodowy w chwili wykonywania zdjęć, czy występują pasy awaryjne).

Fragment jednej z bocznych dróg (województwo lubelskie) 😀 Na szczęście takie sitko zdarzało się nieczęsto!

Jeśli chodzi o drogi dla rowerów, to podczas wyprawy dookoła Polski natknęliśmy się na nie zaledwie kilka razy. Było to m.in. na Półwyspie Helskim (Władysławowo – Jastarnia w dobrym stanie, Jastarnia – Hel w stanie mało atrakcyjnym dla tylnej części ciała 🙂 ) i w okolicach Białegostoku (Supraśl – Białystok oraz teren miasta). Inna sprawa jest taka, że nie poszukiwaliśmy tras ani ścieżek rowerowych, a te na które trafiliśmy, były przypadkowe. Gdybyśmy planowali wyprawę pod kątem rowerowych dróg, z pewnością znaleźlibyśmy ich więcej. Z pewnością też można znaleźć ich więcej obecnie, bowiem sytuacja tras rowerowych wydaje zmieniać się na lepsze z roku na rok. Dla przykładu w 2014 roku nie istniał jeszcze szlak długodystansowy Green Velo, który na długie kilometry oddala sakwiarza od ruchu samochodowego.

Przejazd przez góry

Nasz przejazd przez polskie Karpaty oraz Sudety liczył łącznie około 1.000 kilometrów, czyli więcej niż 1/4 dystansu całej wyprawy (3.800 km). Oczywiście można zrobić to inaczej i podany dystans skrócić (np. tranzyt głównymi drogami, które często biegną w dolinach albo u podnóża pasm) lub jeszcze bardziej wydłużyć.

Być może z jakichś względów nie chcesz lub nie możesz w swojej podróży pedałować po górach. Ale jeżeli wahasz się ze względów kondycyjnych, to z czystym sumieniem radzimy: nie omijaj gór! Przyjmij wyzwanie! Na początku nie będzie łatwo (jeśli to też Twój „pierwszy raz”), ale każda zdobyta przełęcz, każdy podjazd, zjazdwidok staną się niezapomnianymi nagrodami, które zapamiętasz do końca życia jako coś, co sam zdobyłeś. Była to nasza pierwsza górska przygoda na rowerach i to w dodatku od razu z 20-kilogramowym obciążeniem na głowę. A więc również najlepszy rowerowy treningnajtrudniejsze zadanie całej wyprawy i największa satysfakcja, a pozostały po nich najwspanialsze wspomnienia.

Polskie podjazdy drogowe w górach najczęściej zabierają delikwenta na 700-800 m n.p.m. Oczywiście są też wyżej położone przełęcze, które wbiegają powyżej 1.000 m n.p.m. (dla zainteresowanych wykaz oraz profile wysokościowe na stronie: → www.altimetr.pl), ale jest ich zdecydowanie mniej. Na naszej trasie natrafiliśmy tylko na jeden taki podjazd i była to Przełęcz Krowiarki w Beskidzie Żywieckim (1.012 m n.p.m. najwyższy punkt wyprawy), choć warto pamiętać, że to nie wysokość świadczy o trudności podjazdu, a przewyższenie (różnica wysokości, czyli liczba metrów n.p.m. do podjechania). Poniżej przedstawiamy wybrane podjazdy w Sudetach oraz Karpatach, na które natrafiliśmy podczas wyprawy dookoła Polski:

Jak widać, wjazd na Przełęcz Krowiarki (Karpaty) wcale nie był najtrudniejszy, bo mieliśmy do pokonania 232 m przewyższenia, czyli niemal o połowę mniej, niż kiedy wjeżdżaliśmy na Puchaczówkę (Sudety) położoną prawie o 150 m n.p.m. niżej.

Górskie przełęcze to nie tylko podjazdy – również zjazdy. I warto pamiętać o bezpieczeństwie, ponieważ są to często kręte odcinki z serpentynami, na których ciężki bagaż nadaje rowerowi większe przyspieszenie, a cały rower jest mniej zwrotny niż bez sakw. Poza tym w Polsce jakość dróg jest naprawdę zróżnicowana i pod wpływem dużej prędkości dotkliwie można odczuć wszelkie łaty, wyboje, dziury oraz wyrwy w asfalcie. Można również dotkliwie na tym ucierpieć albo chociażby skrócić życie swojego sprzętu, oderwać sakwę itd.

Rzeczy, których nie polecamy robić, a które sami namiętnie praktykowaliśmy podczas swojej podróży, to… skróty przez góry 😀 Skrót przez góry w trakcie wyprawy rowerowej to taka sytuacja, kiedy patrzysz w nawigację i widząc bardzo cienką dróżkę w poprzek grzbietów górskich decydujesz się z niej skorzystać. Wbrew własnemu rozumowi myślisz sobie, że może jednak jakimś cudem tak będzie sprawniej, bo przecież pojedziesz na szagę zamiast objeżdżać masyw naokoło. Oczywiście bardzo szybko rodzaj nawierzchni albo nachylenie terenu nie pozwala na jazdę, więc z wysiłkiem podpychasz swój obładowany rower. Na drugim kilometrze zastanawiasz się czyj to był pomysł i dlaczego, ale na trzecim zapominasz, że wszystko Cię boli, bo masz taki widok, że włosy stają dębaUWAGA: opisana sytuacja może uzależniać. Kto raz spróbuje, powtarza sprawę 🙂

Obidza, Beskid Sądecki 2014

Przełęcz nad Łapszanką (woj. małopolskie) 2014

Przełęcz Puchaczówka w Masywie Śnieżnika 2014 (woj. dolnośląskie)

Sprzęt

Wyprawy dookoła Polski to zazwyczaj długodystansowe podróże, o długim czasie trwania. Nasza wyprawa dodatkowo przewidywała niski budżet, dlatego głównym dachem nad głową miał być namiot, a kuchenka turystyczna narzędziem do codziennego gotowania. Również samodzielnie wykonywaliśmy podstawowe naprawy rowerów, mając przy sobie potrzebne do tego narzędzia. Nasz ekwipunek składał się zatem głównie ze sprzętu rowerowego, biwakowego oraz rzeczy osobistych.

95% naszej trasy przebiegało po nawierzchniach asfaltowych, na co byliśmy nastawieni. Spodziewaliśmy się sporadycznych odcinków terenowych, dlatego zdecydowaliśmy się na średniej grubości opony (38 mm), które dobrze zachowują się na asfalcie oraz nie najgorzej na szutrze albo polnej drodze. I tak podróżowaliśmy rowerem crossowym Author Reflex (Kamil) oraz trekkingiem Kellys Walker (Karolina).

Aby móc zabrać ze sobą więcej bagażu do obu z nich domontowaliśmy przednie bagażniki, tzw. Lowrider’y, o których pisaliśmy w poście → Bagażnik przedni Crosso Lowrider, czyli jak wozić sakwy? (na własną rękę „dołożyliśmy” także bagażnik tylny do Author’a, który jako rower crossowy w oryginalnym wydaniu go nie posiadał).

Bardzo istotne były również sakwy. Wybraliśmy wodoszczelne, nieprzemakalne sakwy Crosso Dry o łącznej pojemności 150 litrów przypadających na każdy rower (komplet tylnych sakw 60 l, komplet przednich sakw 30 l oraz worek transportowy 60 l). Dzięki temu bez kłopotu mogliśmy spakować cały potrzebny sprzęt i ekwipunek, mając także nieco rezerwowego miejsca na zwiększenie zapasów, np. wody, gazu, jedzenia. Naszym sakwom dedykujemy oddzielny wpis: Sakwy Crosso Dry na wyprawę rowerową. Test 240 dni w terenie

Lato w Polsce to nie tylko słońce, a w przeciągu dwóch i pół miesiąca bycia w drodze nie da się uniknąć deszczowych dni. W praktyce spora część czerwca była deszczowa, dlatego niezmiernie cieszyliśmy się z wyboru Crosso Dry. Największy ich atut, czyli 100% nieprzepuszczalność wody, pozwolił jeździć w trakcie deszczu, stawiać rowery „pod chmurą” (jeśli nie było miejsca pod dachem), zostawiać zdjęte sakwy na mokrym podłożu, a nawet spać na plaży (bo nie pochłaniały wilgoci oraz nie wpadał do nich piasek). Na długodystansowej wyprawie to z pewnością strzał w dziesiątkę – ogromna wygoda oraz ułatwienie w codziennym funkcjonowaniu (no bo co by było, gdyby martwić się ciągle o zawartość sakw? Że zmoczy je ulewa, że przesiąknie od mokrej trawy itd.).

Biwak w Beskidzie Niskim 2014 (woj. podkarpackie)

Jedyną kwestią, którą zmienilibyśmy po czasie (i zrobiliśmy to przy okazji kolejnych rowerowych podróży), byłoby zamienienie worka transportowego 60 l na mniejszy. Gdyby ograniczyć zawartość sakw (zabraliśmy nieco zbyt wiele rzeczy), rozmiar 30 l byłby dla nas odpowiedni.

O tym co jeszcze warto mieć ze sobą podczas wyprawy rowerowej pisaliśmy w poście: → Co zabrać na wyprawę rowerową? Znajdziesz tam zagadnienia i konkrety dotyczące sprzętu biwakowego oraz potrzebnych ubrań, środków higienicznych, środków bezpieczeństwa itd.

Schronienia na trasie

Podczas wyprawy rowerowej całymi dniami jesteśmy wystawieni na oddziaływanie zjawisk atmosferycznych – stuprocentowo zależni od tego, co na niebie, z nieba, w powietrzu i z powietrza. Szlaki rowerowe miewają swoje ławki oraz wiaty postojowe, a co ma sakwiarz naginający zwykłymi drogami?

Mianowicie okazuje się, że ma bardzo wiele. Przecież Polska to kraj przystanków autobusowych! W każdej niemal wiosce albo pomiędzy nimi, gdzieś przy rowie, gdzieś pod lasem, gdzieś przy kościele stoi sobie wiata. Może być szklana, betonowa, drewniana, blaszana albo plastikowa. Dziurawa, zdewastowana, zarośnięta trawą, popisana albo ciągle lśniąca nówka sztuka. Dla owianej sakwiarskiej mordy, kapiącego deszczem nosa lub spalonych słońcem pleców wygląd nie ma znaczenia.

Dlatego w deszczu, słońcu, wietrze i zmęczeniu ładowaliśmy się pod te przystanki, bo: a) dawały dach nad głową, b) osłonę od wiatru oraz deszczu, c) ławkę do siedzenia, d) wygodną możliwość przyrządzenia czegoś do zjedzenia i zjedzenia tego. Niezliczone razy gotowaliśmy sobie tam wodę na herbatę, żeby ogrzać się w zimny dzień, odpoczywaliśmy od upierdliwego „wmordewind” lub przeczekiwaliśmy ulewę. Inną możliwością były zadaszenia stacji benzynowej, letnie ogródki przy wielobranżowych sklepach lub po prostu wnętrza sklepów, gdzie Pani Ekspedientka z przyjemnością drukowała kolejny paragon za kolejnego loda umilającego czas oczekiwania na przebłysk słońca 🙂

Polska to również kraj zieleni, czasami nieokiełznanej, więc nie ma większej trudności w znalezieniu miejsca na odpoczynek, czy ucieczkę przed upałem. Las, zagajnik, alejka drzew, łąka, polana często występujące w tutejszym krajobrazie mogą być łatwo dostępnym wytchnieniem w trakcie całodniowej jazdy. Dla Polaka wydaje się to oczywiste. Przykładowo dla Austriaka, Hiszpana, Szwajcara, Islandczyka – niekoniecznie. Austria i Szwajcaria to obszary poogradzane, zawłaszczone niemal w każdym centymetrze kwadratowym (płoty, pastuchy). Hiszpania zionie suszą (brak cienia), Islandia nie ma drzew (brak osłony od wiatru).

Wersja popisana, ale jest cień! 🙂 Okolice Malborka 2014

Ławka na przedobiednią herbatę, gdy za szybą leje deszcz. Gdzieś na Podlasiu 2014

Gdy masz już wodę w majtach, zawsze możesz znaleźć kawałek dachu, żeby nie mieć jej więcej 😉 Sanok 2014

I taka okoliczność! Pogórze Dynowskie 2014

Tym razem pranie nie wyschło 🙂 Gryfów Śląski 2014

Posiedzielibyśmy sobie pod parasolem. Kupmy więc lody! Lubelszczyzna 2014

Głodny? Wokół tylko pola i lasy? Nie czekaj! Gotuj! 🙂 Województwo dolnośląskie 2014

Noclegi

W przeciągu 2,5 miesiąca wyprawy spaliśmy w bardzo różnych miejscach, w różnych okolicznościach. Były kempingipensjonaty agroturystyczne, zajazd przy drodze, akademik, bałtycka plaża pod gołym niebem, nocleg przy boisku sportowym, wproszona gościna w przydomowym ogrodzie, dzikie biwaki nad jeziorami, w lasach albo nad rzekami. Jak widać, w zależności od okoliczności danego miejsca oraz zachcianek własnych, dachy nad głową bywały urozmaicone. Ale najczęściej naszym domem był namiot.

Jeśli zdecydujesz się na wyprawowe biwakowanie, nie powinieneś napotykać poważniejszych trudności w znajdowaniu do tego odpowiednich miejsc. Polska zielenią stoi, więc w kwestii spania na dziko jest to przyjazny kraj (o dzikim biwakowaniu piszemy w oddzielnym wpisie: Spanie na dziko. Poradnik dla początkujących) Osobiście zwracaliśmy też uwagę na dostęp do zbiorników albo cieków wodnych, dlatego nasze biwaki w terenie nie były aż tak częste. Za to w regionach turystycznych (a przejeżdżaliśmy przez wiele) bardzo łatwo było znaleźć pola namiotowe (wybrzeże, Mazury, góry, pojezierza itp.).

Jeżeli jakiś region jest jałowy turystycznie i nie zapowiada się na pensjonaty ani kempingi, a koniecznie chcesz skorzystać z łazienki i wyspać się pod dachem – spróbuj poszukać MOSiR-uobiektu sportowego (np. stadionu, basenu, boiska – w dwóch ostatnich przypadkach zdarzyło nam się znaleźć nocleg) lub terenu rekreacyjnego (np. park rozrywki) w danej miejscowości. Bywa, że posiadają w swoich budynkach kilka pokojów dla przyjezdnych (np. dla dzieci z kolonii lub zawodników z innych drużyn) lub istnieje możliwość rozbicia namiotu i skorzystania z prysznica.

Warto rozejrzeć się również za restauracją, ponieważ jeżeli zajmuje się organizacją imprez okolicznościowych (np. wesel), to możliwe, że oferuje również pokoje dla gości i funkcjonuje przy niej motel. W przypadku dużego miasta można sprawdzić możliwość spania w akademiku, a przy głównych drogach szukać zajazdów.

Dziki biwak na opuszczonym, niezagospodarowanym polu namiotowym (woj. małopolskie 2014)

Biwak nad Jeziorem Bukowskim (woj. dolnośląskie) 2014

Kamil przypina rowery do kaloryfera w ogólnodostępnej toalecie 😀 (za pozwoleniem Dozorcy) Akademik w Raciborzu 2014

Zaopatrzenie

Podczas wyprawy dbaliśmy o zapewnienie sobie świeżego jedzenia, stałe posiadanie przy sobie pewnej sumy pieniędzy w gotówce oraz uzupełnianie zużytego sprzętu.

Podczas tej wyprawy na start zabraliśmy ze sobą jedynie zapas jedzenia na pierwszy dzień podróży. Oznaczało to, że każdego kolejnego robiliśmy zakupy spożywcze. Podczas długiej wyprawy po Polsce jest to chyba najrozsądniejsze rozwiązanie, ponieważ inaczej trudno byłoby tarmosić ze sobą zapasy na kilka dni do przodu, a sklepy znajdują się niemal na każdym kroku, prawie w każdej wiosce – więc nie było żadnej trudności w codziennym zaopatrywaniu się.

W ten sposób jedzenie było również świeże, bo w porze popołudniowej lub wieczornej wyjmowane ze sklepowej lodówki spokojnie mogło przetrwać chłodniejszą noc, a w ciągu kolejnego dnia zostać zjedzonym do końca. Utrzymanie świeżości dużej ilości jedzenia podczas letniej wyprawy rowerowej byłoby trudne i pewnie często kończyłoby się zepsuciem jakiegoś produktu (np. nabiał, wędliny, mięso, owoce). Korzystaliśmy z asortymentu zarówno małych sklepików, jak i supermarketów (w zależności od tego, na co natknęliśmy się po drodze).

Gdzie tylko było to możliwe, płaciliśmy przy pomocy karty płatniczej, ale natrafiając na bankomaty zazwyczaj wypłacaliśmy pewną sumę gotówki – aby być przygotowanym na sytuacje, w których płatność kartą jest niemożliwa (zdarzało się to w mniejszych sklepach, na kempingach, podczas wynajmu pokoju w kwaterze prywatnej).

Oprócz wody i jedzenia w sklepach ogólnobranżowych uzupełnialiśmy również artykuły kosmetyczno-higieniczne. Ale czasem pojawiała się potrzeba wizyty w sklepie rowerowym lub outdoorowym. Od samego początku wyprawy wieźliśmy ze sobą kilka kartuszy z gazem, ale w trasie i tak potrzebowaliśmy uzupełnić ich zapas. W Polsce kartusze do kuchenek turystycznych kupić można np. w Decathlonie lub Intersporcie. Sklepy te znajdują się zazwyczaj w dużych miastach, ale na Intersport można natrafić również w turystycznych miejscowościach, np. w górach (zaopatrywaliśmy się np. w Zakopanem).

Chciałoby się rzec: co województwo – to obyczaj 🙂 Zamość 2014

Przez całą podróż nie dokuczały nam żadne poważne awarie sprzętu. Poza kwestiami eksploatacyjnymi (starte klocki hamulcowe, wymyty olej w napędzie) napraw wymagała jedynie dętka w rowerze Kamila (trzykrotnie), a całkowitej wymiany – nóżka w rowerze Karoliny, która na pierwszych kilkuset kilometrach stopniowo pękała pod wpływem ciężaru sakw.

W zasadzie uzupełnienia wymagał jedynie olej do łańcuchów, który dość szybko zbywał ze względu na częste deszcze, błoto i tym samym częste smarowanie. Zestaw naprawczy do łatania dętek oraz zapasowe klocki hamulcowe mieliśmy przy sobie w ilościach wystarczających. Zdarzyło się również, że w jednej z przednich sakw pękł naciąg. Ale ta sytuacja nie wymagała specjalnych elementów i poradziliśmy sobie przy pomocy mocnej liny wspinaczkowej, której kawałek wieźliśmy ze sobą – na wszelki wypadek, do improwizacji naprawczych 🙂

Podsumowanie wyprawy:

CZAS: 72 dni w podróży (2.5 miesiąca)

DYSTANS: 3.800 rowerowych kilometrów

KIERUNEK: zgodnie z ruchem wskazówek zegara (zachód-północ-wschód-południe-zachód)

START I META: miasto Skwierzyna w województwie lubuskim

OBCIĄŻENIE ROWERÓW: około 20-25 kilogramów na rower w zależności od bieżącej zawartości bagażu – zapasów wody oraz jedzenia

ZASIĘG TERYTORIALNY: 13 województw (lubuskie, zachodniopomorskie, pomorskie, warmińsko-mazurskie, podlaskie, mazowieckie, lubelskie, podkarpackie, małopolskie, śląskie, opolskie, dolnośląskie, wielkopolskie)

NAJNIŻSZY PUNKT: 0 m n.p.m. na bałtyckiej plaży

NAJWYŻSZY PUNKT: 1.012 m n.p.m. na Przełęczy Krowiarki w Beskidzie Żywieckim

PASMA GÓRSKIE: 15 pasm. Byliśmy w Bieszczadach, Beskidzie Niskim, Beskidzie Sądeckim, Pieninach, Tatrach, Beskidzie Żywieckim i Beskidzie Śląskim w Karpatach oraz w Górach Opawskich, Górach Złotych, Masywie Śnieżnika, Górach Bystrzyckich, Górach Stołowych i Sowich, w Karkonoszach oraz Izerach w Sudetach.

WYBRANE PRZEŁĘCZE: pokonaliśmy m.in. bieszczadzką przełęcz Wyżną (872 m n.p.m.) oraz przełęcz Przysłup (749 m n.p.m.), przełęcz Krowiarki (1.012 m n.p.m, Beskid Żywiecki), Kubalonkę (758 m n.p.m, Beskid Śląski), przełęcz Jaworową (707 m n.p.m, Góry Złote), Puchaczówkę (864 m n.p.m, Masyw Śnieżnika), przełęcz Kowarską (727 m n.p.m, Karkonosze / Rudawy Janowickie), wjechaliśmy pod karkonoską Świątynię Wang (840 m n.p.m.), na Zakręt Śmierci (800 m n.p.m, Izery).

Cała podróż została zorganizowana indywidualnie oraz niezależnie, bez zewnętrznej pomocy finansowej, czy sprzętowej.

W styczniu 2015 roku nasza wyprawa zajęła 2. miejsce w plebiscycie Magazynu Turystyki Rowerowej Rowertour na najlepszą wyprawę rowerową w kategorii Polska w 2014 roku.

Nagrodzona relacja pojawiła się w czerwcu 2015 w RowertourzeEtapowa włóczęga poślubna

Ponadto producent polskich sakw Crosso umieścił ją na swojej stronie internetowej: 3800 kilometrów dookoła Polski

Natomiast więcej o wyprawie rowerowej dookoła Polski na tym blogu przeczytasz w kolejnych postach: → Dookoła Polski rowerem. 3.800 kilometrów wyprawy oraz tutaj: → Lista ekwipunku na wyprawę rowerową dookoła Polski

Szerokiej drogi, pięknych widoków i wiatru w plecy! 🙂

W Duecie po Świecie

12 uwag do wpisu “Wyprawa rowerowa dookoła Polski w pigułce. Informacje praktyczne

  1. Witam.W przyszłym roku zamierzam (może jeszcze na etapie marzeń) wraz z synem wybrać się w taką podróż rowerową wokół Polski.Szukając informacji znalazłem tę stronę i jestem pod wrażeniem jak konkretnie jest opisana. Jak na laika w tych sprawach daje mi dużo potrzebnych informacji.Mam nadzieję że odwagi mi nie zabraknie (zamierzam głównie biwakować na dziko i trochę się tego obawiam ) bo zapał zawsze miałem aby spełnić swoje dziecinne marzenia. Czas zabrać się do realizacji marzeń i zacząć przygotowywać się do jej spełnienia. Pozdrawiam.

    Polubienie

Dodaj komentarz